Home
Archive for
marca 2014
Kamil gra w gry z kolegami (ostatnie Jego dni wolności), to mi nie pozostaje nic innego jak zmagać się dalej z igłą i nitką.
Filcu jeszcze sporo!
Znalazł się oczywiście i pingwin (no bo wiadomka, Linux rządzi) i forfiter (no wiadomo, dziecko popkultury trza uczyć od młodzieńczych lat), i książe z bajki (no bo to moja filozofia i już i Kwiatu też się w żabach zakocha jak nic. nie ma wyjścia), i wieloryb (bo tak się aktualnie czuję i to zwierze jest bliskie memu sercu, a raczej brzuchalowi i biodrom....), i mysz (nie wiem czemu. Raczej nie ma powiązania z Naszym życiem, ale byłam głodna jak szyłam. Ser mi dobrze wyszedł, to i mysz się doszyło), no i ostatecznie kot (bo moja familia ma już aktualnie 5 kotów i trzeba dziecko z tymi leniwymi, przebiegłymi i futerkowymi zapoznać i czarny kot, bo najstarszym kotem jest kot Klamot i jest nie do głaskania, więc pogłaskać go można li jedynie na tej kostce i nigdzie indziej, bo w swej starczej furii może pogryźć. Powaga)
Kompletnie mi te kształty kostki nie wyszły, ale co tam. Kwiatu nie będzie mi tu w pierwszych latach swojego życia wytykał jaki zły szew i czemu nie maszyną do szycia, tylko ręcznie wieczorem igłą i nitką?!
Chyba..
To, że berbeć widzi po urodzeniu tylko kontrastowe kolory i najbardziej intensywne są: biały, żółty, czarny i czerwony, to pewnie każdy wie, kto się tam tym kiedyś interesował.
No nie mogę przecież toć być odcięta od tych rewelacji naukowych, więc postanowiłam w porywach filcowej twórczości stworzyć sowę, co te warunki spełnia.
Filc jest najlepszym materiałem do szycia ever. Nie szczerbi się, nie pruje, nie gniecie, trzyma się igły, wchodzi w nią gładko nitka, wszystko super super.
Więc sowa sobie siedzi i czeka na towarzysza życia.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)