Home
Archive for
2015
Wydrukowanie planu działania
szablony pobrane z :niebałaganka.pl
Tworzenie wieńców świątecznych
Świąteczne kąpiele (Karola, oczywiście...)
Malowanie pastą do zębów.
Miał być bałwan, wyszła śnieżna nawałnica.
Młody potrafi siedzieć przy tym z dwie godziny. Jak nie więcej. Ale zależy od dnia. I humoru, rzecz jasna. I ciągle tylko przesypywanie, wysypywanie, przesypywanie, wysypywanie, przesypy... i tak dalej (przesypywanie chyba nawet nie jest poprawną formą, ale co tam. Przesypywuje)
Koniec końców wszystko po kilku dniach znajduje się na ziemi, ale to skupienie na twarzy i ta cisza w domu... wynagradza wszystko.
O dziwota, dzisiaj przyszedł do mnie Szcześciolatek i od razu zabrał się za przesypy... no, zajał się tą czynnością z takim samym zainteresowaniem i skupieniem.
Coś w tym kuskusie, kurka, jest.
Z masy solnej też jest niezła ciastolina, to każdy wie. Dodaję barwników spożywczych, żeby zaciekawić Młodego ciastoliną, bo powoli zaczyna Mu się nudzić. Poznał prawie wszystkie masy i żadna nie robi już wrażenia. A, że powoli zaczynamy pracować z kształtami, to powtykałam klocki w ciastolinę. Pojawiło się delikatne zaciekawienie, co by te kształty utrwalić.
Widziałam ten patent w internetach i postanowiłam spróbować. Nie przybiłam na całej powierzchni gwoździ, żeby uzyskać efekt naprężenia gumek i przybliżyć się chociaż w minimalnym stopniu do gitary (rozumiecie, chodziło o brzęczenie. to smieszy Pierworodnego najbardziej). Później postaram się poprzybijać gwoździe i przemienić to w planszę (ale to jak młody podrośnie i zatrybi zakładanie gumek.. tych recepturek, się rozumie).
Prosty ten przepis jak nie wiem, co.
- mąką
- olej
- woda z barwnikiem spożywczym
proporcje wedle uznania. wiadomo, że mąki trochę więcej. ugniatacie, aż ugnieciecie masę która jest gumowata. Nie ulepi się z niej żadne arcydzieło, ale mozna kroić, można wciskać w dziury, ugniatać kulki i świetnie się bawić.
Zrobiłam porządki w kosmetykach, w końcu. Wyglądało to oczywiście tak, że miałam na to 5 minut i organoleptycznie wnioskowałam co wywalam, a co zostaje. Także, masło kokosowe- pełna tubka. Zbliża się to nieubłagalne przeterminowanie produktu. Do lata całe 11 miesięcy, trzeba wyrzucić.
I nagle coś mną targnęło, drgnęła jakaś myśl. Obrazki w głowie się pojawiły i wiedziałam, co to oznacza.
Pomysł.
Wyszła pieknie pachnąca i cudownie gładka ciastolina. Naprawdę fajnie się nią pracowało. Długo jest sprężysta, nie wysycha tak szybko, jest bardzo elastyczna.
Kombinowałam później z innymi kosmetykami. Nic nie dało się zrobić z kremem do rąk i pianką do golenia (oczywiście w kwestii ciastoliny, bo puszyste farby jak najbardziej wychodzą!). Nic. Nul. Pokruszyło się tylko i nic z tego nie wyszło.
Przepis na ciastolinę jest banalny:
- masło kokosowe (u mnie: ziaja)
- mąka tortowa
- barwnik spożywczy w proszku
Ryż pozostawił po sobie ślad najdłużej ze wszystkich zabaw jakie zorganizowałam. Przyszli znajomi z dziećmi, potem dołożyłam jeszcze więcej ryżu i tak w każdym zakamarku mieszkania przez długi długi czas gościł ryż. Ba, nawet Teściowa, dobra kobiecina, co to cierpliwa jest, nie wytrzymała i przy sprzątaniu trochę marudziła. Także ryż wśród domowników i gości posuniętych wiekiem, zabawa nie przyjęła się. Ale dla mniejszych domowników i mniejszych gości zabawa była przednia. Co prawda, nie brudząca obuwia i odzienia, jednak wchodzi w najmniejsze zakamarki.
Kolorowy ryż początkowo ułożyłam w barwach tęczy, ale szybko kolory przemieszały się.
Barwiłam barwnikiem spożywczym rozpuszczonym w małej ilości wody.
innowacji nie ma.
Tory kuleczkowe są popularne i najlepsze wychodzą po rolkach od ręcznika papierowego i starych dużych kartonach. I nigdy się nie nudzą i zawsze można udoskonalać.
Zbieramy na Kulodrom.
Nie pytajcie mnie, skąd mam karton firmy Seni. Ja ich nie używam jakby, co.
Jeszcze.
Zbieramy na Kulodrom.
Nie pytajcie mnie, skąd mam karton firmy Seni. Ja ich nie używam jakby, co.
Jeszcze.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)