Dobra. ciągniemy ten temat dalej.
Zrobiliśmy album. Bardziej wyszedł Nam dziennik a nie album, ale ja lubię taką formę kolekcjonowania wspomnień. Coś tam pobazgrane, niekoniecznie ładnie i od linijki. Coś tam narysowane, przyklejone, wyrwane. Wiecie. Ostatni raz taki dziennik podróży tworzyliśmy będąc z przyjaciółmi w Bieszczadach. Dziennik przepadł, a zawierał w sobie mnóstwo wspomnień, anegdotek. Nie mam pojęcia, co się z nim stało. I trochę żal.
Obok BliskoStworowego dziennika jest Nasz domowy kajecik w którym również od dłuższego czasu notujemy różne perypetie rodzinne, teksty Kwiata, nowe umiejętności Dosi. Żeby wszystko było spójne przykleiłam element graficzny pochodzący z projektu. I styka!
Kolejnym zadaniem w projekcie BliskoStwory było przedstawienie swojej rodziny.
Zdjęcia się tworzą, co by wkleić do dziennika. Poznajemy siebie, swoje wady, zalety na nowo. Staramy się zrozumieć zachowania Naszych Dzieciów (trudne bardzo...) i kleimy, wycinamy, rysujemy Nasze portrety.
Rodzinny portret spróbowaliśmy stworzyć techniką mieszaną i poćwiczyć klejenie papieru. Młodemu tak się spodobała zabawa w przyklejanie, że stworzył sobie deszczowy kolaż, który potem pokolorował (dobra, te krople i uśmiech dodałam już ja).
Tak, portret musiał być koniecznie z autem i koniecznie na sygnale, ale potem zapomniałam dorysować sygnału... cholipa.