Młody potrafi siedzieć przy tym z dwie godziny. Jak nie więcej. Ale zależy od dnia. I humoru, rzecz jasna. I ciągle tylko przesypywanie, wysypywanie, przesypywanie, wysypywanie, przesypy... i tak dalej (przesypywanie chyba nawet nie jest poprawną formą, ale co tam. Przesypywuje)
Koniec końców wszystko po kilku dniach znajduje się na ziemi, ale to skupienie na twarzy i ta cisza w domu... wynagradza wszystko.
O dziwota, dzisiaj przyszedł do mnie Szcześciolatek i od razu zabrał się za przesypy... no, zajał się tą czynnością z takim samym zainteresowaniem i skupieniem.
Coś w tym kuskusie, kurka, jest.