Razu jednego, kiedy to sobota nadeszła (bo Farma otwarta tylko w soboty i niedziele) udaliśmy się wraz z Kuzynostwem (wyprawa, że hej) na sam koniec Rumi. Samiutki. Potem to już tylko łąki, lasy, pola i Kosakowo.
Farma posiada konie, kozy, owce, świniodzika (serio, świniodzika!), króliki i.. wielbłąda! Ale ploty krążą, że wielbłąd trochę humorzasty i najlepiej nie podchodzić (broń boże jak spojrzysz- odwdzięczy się ostentacyjnym fuknięciem). Lamę też mają, a co. W powietrzu unoszą się piękne zapachy siana połączone wiecie z czym, ale dzieciakom kompletnie to nie przeszkadzało. Ważne, że były zwierzęta i można było kontakt złapać (no, nie z wielbłądem wiadomka).
Obok farmy mają też miejsce na ognisko i ogólną biesiadę. Dostrzegłam też kajaki, plakaty z treścią informującą o urodzinach, spływach, biesiadach. Nieopodal jest plac zabaw, także Kwiatu z Kuzynem mogli się wyszaleć.
Wejście za piątaka. Na farmę z wózkiem nie polecam. Wąskie drogi i trochę błotniste. My Młodą wpakowaliśmy w nosidło.